poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 4

Moje ciało zdrętwiało.Z każdym moim oddechem,najdrobniejszym ruchem,który próbowałam wykonać kołek przesuwał się coraz bliżej mojego serca.Łzy powoli spływały po moim policzku.Ten piekielny ból...

Gdy już byłam gotowa na śmierć sprawca tego wyciągnął broń z mojego ciała.

-Miałaś szczęście,że nie trafiłam prosto w twoje serduszko kochanie.-Szepnęła do mnie blondynka i z gardzącym uśmieszkiem zostawiła mnie w spokoju.Z pełną ulgą usunęłam się na podłogę.Moje,prawie martwe serce biło jak opętane.Nie miałam na nic siły.Byłam w 100% wyczerpana,ale musiałam się jakoś doprowadzić do stanu używalności.Westchnęłam głęboko i spróbowałam wstać.Powoli posuwałam się o drewnianą belkę do góry.

-Selena?Nic Ci nie jest?-Demi pomogła mi normalnie wstać.

-Nie.Myślę,że jest dobrze.Gdzie reszta?

-Matt zajmuje się sługami Dave'a,a Tommy jest z Dave'm.A ja mam Cię z tond zabrać.-Wzięła mnie pod ramie i zaczęła się kierować ku wyjściu.

-Nie.Musimy, im pomóc.

-Ja pomogę,ale ty w tym stanie nie dasz rady skarbie.

-Dam radę.Jest mi już lepiej.

-Szkoda,że Ci nie wierze.

-Demi daj spokój dam sobie rade.

-Nie.Idziemy do samochodu.

Gdy dotarłyśmy do pojazdu pojawili się Tommy i Matt.

-Jezu Sel co Ci się stało?-Zapytał mnie Tommy.

-Nic,nic takiego.

-Dobra nie czas na pogawędki,szybko do auta.-Poganiał nas Matt.

Wsiedliśmy do pojazdu,Matt odpalił silnik i ruszyliśmy.Oparłam czoło o zimną szybę i przymknęłam oczy.Całą drogę przemilczeliśmy.Na miejscu byliśmy po półgodzinie.Przyjaciele odstawili mnie pod dom.Pierwsze co zrobiłam to wzięłam gorącą kąpiel.Było już po 23, więc poszłam spać.

Gdy się obudziłam czułam się fantastycznie.Nic mnie już nie bolało.Zeskoczyłam z łózka i podeszłam do szafy po jakieś ubrania.Weszłam do łazienki i zajęłam się poranną toaletą.Lekko pomalowałam oczy,a włosy wyprostowałam.Gotowa zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie.

Jak zajadałam się płatkami telefon zawibrował na znak,że przyszedł SMS.

"Słuchaj Sel.Mamy problem.Musisz szybko do nasz przyjść."

Szybko jej odpisałam.

"Okey.Zaraz będę."

Pustą miskę włożyłam do zlewu.Poszłam do przedpokoju,włożyłam trampki i popędziłam do Demi.

Na miejscu byłam po 5 minutach.

-Co się stało?-Spytałam zaraz, gdy przyjaciółka odtworzyła mi drzwi.

-Chodź.

Weszłam do środka.Pierwsze co zauważyłam to Tommy'ego w ciężkim stanie leżącego na kanapie.

-Co mu się stało?-Spytałam przerażona.Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.Wyglądał koszmarnie,jakby wyszło z niego życie.Podeszłam powoli do niego i usiadłam obok.

-Wczoraj,gdy został sam z Dave'm,musiał na chwilę przestać uważać,nie wiem może się odwrócił albo coś,a ten to wykorzystał i wstrzyknął w niego jakąś truciznę.-Wytłumaczył Matt.

-Kiedy zobaczyliście,że coś robi się z, nim nie tak?

-Dzisiaj.Jeszcze wczoraj myśleliśmy,że podał mu werbenę na którą jesteśmy odporni.-Odpowiedziała mi Demi.

-Co teraz mamy zrobić?Jest na to jakieś lekarstwo?

-Nie wiem.Gdybyśmy tylko jeszcze wiedzieli, co to za trucizna.-No świetnie!Po prostu fantastycznie!Na pewno tylko Dave zna sposób, by uleczyć Tommy'ego.Przecież to nie może się tak skończyć.Musi być jakiś inny sposób.

-I co zamierzacie zrobić?

-A ty jak myślisz?-Odpowiedział pytaniem na pytanie Matt.

Tommy spał,mam nadzieje,że tylko spał.

-No nie wiem.Ja myślę,że tylko Dave może nam pomóc.

-A, więc masz odpowiedź.Pójdziemy do Dave'a.

-No chyba sobie żartujesz!Przecież on Ci nie pomoże!-Czy oni naprawdę myśleli,że ten dupek, im pomoże?Nawet, jeśli tak to na pewno żądał, by czegoś w zamian.

-Warto spróbować.Jeśli będzie czegoś chciał,damy mu to.-Matt nie dawał za wygraną.Ale ma trochę racji.Jeśli Dave będzie czegoś chciał to damy mu to.Tu w końcu chodzi o życie naszego przyjaciela.

-A co, jeśli będzie chciał kogoś z nas?-Moje rozmyślania przerwała Dems.

-Musimy mieć plan.Weźmiemy lekarstwo i zabijemy Dave'a.Tylko musimy to sprytnie rozegrać.

-Jak?Go się nie da zabić.Jest od nas silniejszy.

-Selena posłuchaj.Co z tego,że jest silniejszy?Jak będziemy sprytniejsi i uda nam się to jakoś rozegrać w wiarygodny sposób to wygramy.

-Dobra Matt., ale jak chcesz to zrobić?

-Jeszcze nie wiem.Musimy coś wspólnie wymyślić.Wierzę,że nam się uda.Wy tez musicie uwierzyć.

-Wierze ci Matt.

-Ja też.-W końcu odezwała się blondynka.

-Okey,zajmijmy się ustalaniem planu.nie sądzę, by zostało nam dużo czasu.

-Idę zrobić mu nowy okład.-Zaapelowała Dems i wyszła z pokoju.

Jak wróciłam do domu postanowiłam,że trochę posprzątam.Wzięłam miotłę do ręki i zaczęłam zamiatać.Nie długo to trwało, ponieważ dostałam SMS'a.

"Hej Masz dzisiaj czas?

Harry ;)"

Harry?Skąd on ma mój numer?Ah.. no tak dałam mu przecież, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy.

"Tak,a co? ;)"

Szybko dostałam odpowiedź.

"Może spotkalibyśmy się dzisiaj? ;)"

Ucieszyłam się,że Harry chce gdzieś ze mną wyjść wiec się zgodziłam.

"Chętnie ;) Bądź u mnie o 15.mój adres to ul.*******47/6"

Nie dostałam już żadnej odpowiedzi.Miotłę odstawiłam tam, gdzie jej miejsce i poszłam do swojego pokoju się przebrać,bo miałam na sobie stare dresy,a nie sądzę, by Harry'emu się to spodobało.

Z szafki wyciągnęłam miętowe rurki i biały sweterek.Przebrałam się w to,a włosy zostawiłam rozpuszczone.Brudne trampki zamieniłam na obcasy z ćwiekami.Akurat, gdy skończyłam się szykować zadzwonił dzwonek do drzwi.Szybko zeszłam do przedpokoju i otworzyłam drzwi.

-Hej.-Przywitałam się z chłopakiem uśmiechając się ciepło.

-Hej.-Odwzajemnił gest.

Wyszłam z domu,drzwi zamknęłam na klucz i pozwoliłam, by ręka Harrego objęła mnie w pasie.

-Gdzie idziemy?

-Do kina.-Odpowiedział mi uśmiechając się ciepło.

Mówiłam już jaki ma piękny uśmiech?

-Czemu nie odbierałaś telefonu?-Przerwał ciszę swoim pytaniem.

-A, kiedy dzwoniłeś?

-Dzisiaj.

-Przepraszam,ale chyba miałam wyłączony telefon.

-Aha.

Spojrzałam na telefon i rzeczywiście,miałam 3 nieodebrane połączenia.

-I jak podobał ci się film?-Zapytał, gdy wyszliśmy z kina.

-Fajny.-Skłamałam.Nie lubię filmów romantycznych.Wole horrory.No, ale trudno.

-Odprowadzę Cie.

-Nie musisz.

-Ale chce.-Pocałował mnie lekko w policzek,na co się zarumieniłam.Nie nawidze tego.Wyglądam wtedy jak burak.

-Uroczo wyglądasz jak się rumienisz.-Szepnął mi na ucho swoim seksownie zachrypniętym głosem.

-Wcale nie.-Po tym zaczerwieniłam się jeszcze bardziej.Pozwoliłam, by włosy opadły mi na twarz,by zakryć ten okropny rumieniec.Harry'emu się to chyba nie spodobało,bo odgarnął je.

Byliśmy już pod moim domem.Wtedy zobaczyłam,że na podwórku stoi samochód,a w salonie świeci się światło.
___________________________________________

CZYTASZ=KOMENTUJESZ












1 komentarz: